can we help
+44(0)1983 296060
+1 757-788-8872
tell me moreJoin a rally

Menu

Blue Waves - Dzien 8 - Grill od brody po zal dupe sciska



Dzień 8 - Grill od brody po żal dupe ściska

Czy ktoś kiedyś wyobrażał sobie zapach toitoia po powiedzmy sobie takim ostatnim dniu openera, a do tego podgrzanego do około trzydziestu stopni celsjusza? Na naszym pokładzie Mario był pierwszym, któremu przyśniło się to obiawienie. Gruntownie przestudiował instrukcje naszego okrętu napisaną perfekcyjnym angielskim z francuskimi naleciałościami. Obieg wody na statku przewiduje użycie słodkiej wody z jednego z dwóch zbiorników do, których na morzu braki wody uzupełnia nieszczęsna wspomniana już wielokrotnie i zepsuta na amen odsalarka. Blue waves jest dzisiaj na czwartym miejscu wśród katamaranów w klasyfikacji ogólnej. Ta klasyfikacja nie bierze pod uwagę przelicznika, który nadawany jest każdej łódce żeby ujednolicić różnice techniczne miedzy łódkami. Dodatkowo katamarany zostały podzielone na dwie grupy. Tą szybszą 4a i tą bardziej hotelowo turystyczną klasę 4b w której my jedziemy. Biorąc pod uwagę nasz niski przelicznik to czwarte miejsce na dziś daje nam na pewno podium w klasyfikacji ogólnej i szanse na pierwsze miejsce w grupie 4b. Co oznacza jedno. Nie ma szans na postój na kąpiel a opcja wyciagania wody wiadrem z za burty przy naszych obecnych prędkościach grozi utratą ręki lub w najlepszym razie wiadra. Wnikliwy Mario w instrukcji obsługi łodki, którą swoim wyglądem i grubością przypomina prehistoryczne drukowane kiedyś książki telefoniczne, odnalazł pompę, która musi nas uratować. Schowana w czeluściach jednej z bakist dziobowych, zagrzebana pod stosem butelek i puszek jest niezależna pompą z weżem zasysająca wodę morską. To arcyproste urządzenie służy do mycia pokładu, coś o czym nikt z nas do tej pory nie pomyślał. Standard życia na pokładzie się znacznie poprawił od czasu jak raz na dwa dni każdy może przez okienko dachowe swojej łazienki wpuścić węża pokładowego i urządzić sobie wspaniałą rozkosz słonowodną. Limit dwudniowy ustaliliśmy dlatego że po takim wyczynie trzeba spłukać się słodką wodą choć by na chwilkę. A jej mamy już tylko pół jednego zbiorbika.

Dziś przekroczyliśmy  połowę naszej drogi licząc według szerokości geograficznej po miedzy Grand Canaria a St Lucia. Przekraczając 39°33 West, kapitan uczcił ten ważny moment otwarciem butelki cavy. Bardzo mi smakowała ale może to dla tego że było południe i żar lał się z nieba. W antycypacji na to wielkie pokładowe wydarzenie cały dzień chodzi mi po głowie piosenka The Doors, break on through to the other side. Siedem dni żeglugi w jedną stronę, siedem w drugą. Jak okiem sięgnąć nie ma nikogo, żadnej cywilizacji.
Szacujemy dotarcie na metę po między wtorkiem a czwartkiem następnego tygodnia. Oczywiście jeśli coś ważnego totalnie się  nie rozsypie, wliczając w to pogodę. A wszyscy wiemy jak to bywa w żeglarstwie. Julian zdecydował się przyjmować zakłady co zmobilizowało wszystkich do wytężonego myślenia i obliczeń. Inge jest najwiekszym optymistą na pokładzie a Mario obstawia czwartek. Ja obstawiłem środę wieczorem i mam nadzieję że wygra Inge.

Szeroko rozumiana pora obiadu to jedyny moment kiedy wszyscy wspólnie się spotykamy. Nikt nie śpi i wachtowi też dosiadają się do stołu. Tylko sternik pozostaje na fly bridgu i pilnuje założeń programowych naszego ambitnego rejsu. Dziś Julian zastanawiał się czemu żal dupę ściska. Po wzburzonej debacie przy stole nawet tak wyedukowana banda erudytów jak my nie mogła przyjąć jednego zdania, ani co wiecej zdania które miało by jakiś logiczny sen. Później zainspirowany słoneczną pogodą Tadeusz rozmarzył się na temat grilowania. Grilla nie ma na pokładzie, a nam jak to ludzią oczywiście chce się tego czego nie mamy. Julian opowiedział nam kilka ciekawych histori w tym jedną marynistyczną. Anglicy i ich pobratymcy z reguły grilowanie nazywają BBQ . A jest to skrót od procesu nabijania kozy na ruszt od brody do co tu dużo mówić odbytu. Anglosasi żeglując po całym świecie jako pierwszą rzecz przybijając do lądu rozpalali ognisko i piekli tą nieszczęsna kozę. Biorąc pod uwage anglosaskie urodzenie Juliana w razie braku kóz na St Luci zaczął bym się martwić na miejscu Mario.

Over,

Filip



Previous | Next